czwartek, 14 sierpnia 2014

little talks with myself

Zastanawiam się, czy ten post to spowiedź przed samą sobą. Pewnie tak chociaż już teraz wiem, ze nie napisze tutaj wszystkich, a nawet jednej czwartej myśli krzątających po czymś co zwą głową. Zauważyłam ostatnio, że nie mogę przebywać sama. Od razu mam inny, zły humor, jestem lekko rozdrażniona i nachodzi mnie melancholijny stan. Zdecydowanie mam wtedy za dużo czasu na przemyślenia o ostatnich wydarzeniach. Trochę to dziwne ale teksty z internetowych obrazków się sprawdzają. "Wśród ludzi uśmiech, a w domu smutek i płacz" ooo tak! Najbliższa przyszłość wydaje się być do dupy. Fakt faktem jeszcze tylko, albo aż ćwiartka wakacji przede mną, ale zwyczajnie nie mam na nie ochoty. Wolałabym już zacząć wrześniowo-kwietniowa rutynę. Przeraża mnie matura i wszystko co z nią związane - może wyolbrzymiam(?). Najzwyczajniej w świecie taka kolej rzeczy. Egzamin dojrzałości każdy musi przeżyć i nieważne czy potem kończy się z gorszym czy lepszym wynikiem (wolałabym drugą opcje) ważne, ze zdane! Po Egipcie przyszedł czas na polskie góry - Karpacz. Fajnie spędzony czas, ale aktywnie, co przeczy z moim rozumowaniem wakacji. Wakacje, czyli nic innego jak siedzenie z dupą i nic nie robienie. Oczywiście odwiedziłam miejsca nowa i te, w których już byłam, ale warto odświeżyć sobie pamięć i ponownie patrzeć na piękno Pragi. Nie liczy się miejsce, ważne, że z NIM :)!