niedziela, 20 lipca 2014

heart of stone

Jeszcze przed chwilą miałam dokładny obraz tego, co chce tutaj napisać, co przelać na to białe pole, które czeka aż wypełnię je tymi małymi, czarnymi, skaczącymi literkami. Robię to z zupełną pustką w głowie i brakiem jakiejkolwiek weny twórczej. Przecież tak pięknie potrafię owijać w bawełnę. 12 miesięcy, 52 tygodnie, 365 dni, 8 760 godzin - mówiąc w skrócie rok. A nawet więcej, bo rok i prawie 3 miesiące. Własnie tyle czasu minęło odkąd pisałam tutaj ostatni post. Czy coś się zmieniło? Zdecydowanie tak. Szczerze mówiąc zaszły dość spore zmiany - te lepsze i te gorsze. 
Mam problem, bo nie wiem jak mogę ubrać w słowa uczucie, które trochę boli... Nie wiem czy zostanie to tak jak jest teraz, czy może będzie jakiś progres. Chciałabym? Trudne pytanie. Zaskakuje mnie jednak to jak ludzie, którzy w naszym życiu  się pojawiają potrafią równie szybko z niego zniknąć. Nie robię tutaj z siebie jakiejś ofiary losu, porzuconej jak ranny zajączek w lesie ale to jest niepojęte. Spędzając kiedyś ze sobą każdą wolną chwile nie łatwo później zmienić całkowicie swój plan dnia. Może tak musiało być, może taka wola Boga. Tak czy inaczej, są jeszcze wspaniałe osoby dzięki którym uśmiech pojawia się na twarzy!!! :)
A tak w ogóle, odbiegając od tych smętów powyżej to ostatni tydzień był chyba najpiękniejszym. Nie dość, że w słonecznym i upalnym Egipcie to jeszcze z osobą dla której mogłabym poświęcić wszystko. Teraz mogę powiedzieć, ze mam swoje szczęście, znalazłam je i jestem przekonana, ze nie oddam go nikomu. 
Oglądając ostatnio ten filmik na YT - sama zadałam sobie później takie pytanie. Nie znałam odpowiedzi, ale już wiem. Moje marzenie byłoby takie: żeby moje życie się już nie zmieniało, żeby były przy mnie osoby, które mam teraz, żeby być tak szczęśliwym człowiekiem z poczuciem, że jestem kochana i mając to co najważniejsze przy sobie...
Nie obraziłabym się jakby już tak zostało. A jakie jest Twoje marzenie? :)